Przerażające zachowanie kobiety z Lublina. Nocą uciekała wzdłuż ul. Jutrzenki (w dzielnicy Czuby) przed swoim oprawcą. Krzyczała coś o gwałcie, błagała o pomoc mieszkańców. Długo nie musiała na nią czekać, podejrzanego mężczyznę brutalnie zatrzymano, w wyniku czego wylądował w szpitalu. Prawda okazała się zupełnie inna.
Sobotnia noc (22 sierpnia) w Lublinie w dzielnicy Czuby. Wzdłuż ulicy Jutrzenki biegnie przerażona kobieta, która wykrzykuje coś o gwałcie i oprawcy, który jest tuż za nią. Mieszkańcy wyrwani ze snu głośnymi wrzaskami wzywają policję, inni natychmiast zbiegają na pomoc. Najgorsze przeczucia mieszkańców może przejawiać także policja. Na komendę miejską zaczynają spływać te same zgłoszenia: wszystkie mówią o uciekającej przed jakimś mężczyzną kobiecie. Niektórzy domyślają się, że mogła zostać zgwałcona.
Jak wynika z relacji portalu lublin112, kilku mieszkańców, widząc biegnącego za kobietą mężczyznę postanowiło interweniować. Dokonują obywatelskiego zatrzymania, w wyniku którego dotkliwie ranią domniemanego oprawcę. Na miejscu zjawiają się wezwani policjanci i ratownicy medyczni. Ci drudzy są jednak potrzebni zatrzymanemu mężczyźnie, nie kobiecie. Miał doznać licznych i – według relacji świadków – poważnych obrażeń twarzy. Poturbowany trafia do szpitala. Wreszcie z odpowiedzią przychodzą wstępne ustalenia policji nie doszło do żadnego gwałtu! Kobieta była pijana.
Co więcej, brutalnie zatrzymany mężczyzna okazał się…jej mężem. Miało dojść do małżeńskiej sprzeczki, w wyniku której kobieta zdecydowała się wyjść z domu. Wtedy mąż ruszył za nią, a ta zaczęła wołanie o pomoc.
Według ustaleń portalu lublin112, policja prowadzi teraz dochodzenia w tej sprawie. Do tej pory małżeństwu założono niebieską kartę, a mężczyzna który zatrzymał podejrzanego męża tłumaczy, że podczas obywatelskiego zatrzymania był przekonany, że zatrzymuje gwałciciela. Stąd agresja i dotkliwe obrażenia twarzy.