„W tym domu nie działo się dobrze” – relacjonują sąsiedzi. Mężczyzna latami znęcał się nad swoją rodziną. W feralny poniedziałek Mariusz K. chwycił za nóż – zabił matkę, żonę i młodszą córkę, a następnie odkręcił gaz i powiesił się.
Informowaliśmy wczoraj o wybuchu gazu w domu jednorodzinnym w Białymstoku. W eksplozji zmarły cztery osoby – Mariusz K. († 47 l.), jego żona Joanna († 40 l.), matka Maria († 72 l.) oraz córka Iza († 10 l.). Początkowo służby podawały, że rodzina zginęła w wyniku wybuchu gazu. Prawda okazuje się jednak inna, a na jaw wychodzą dramatyczne informacje.
W małżeństwie Mariusza i Joanny nie działo się dobrze. Bardzo często dochodziło do głośnych awantur, a nawet rękoczynów. Zarówno matka Mariusza K. – Maria, jak i starsza córka, starały się pomóc 40-letniej Joannie. Niestety, nikomu nie udało się zapobiec tej tragedii.
„W tej rodzinie nie działo się dobrze, mała często płakała. Joanna to była arcydzielna kobieta. Zawsze była miła i dobra dla sąsiadów, pomimo własnych problemów zawsze starała się każdemu pomóc” – wspomina panią Joannę jedna z sąsiadek.
Na początku wakacji, Mariusz K. został zabrany przez policję. Jak twierdzą sąsiedzi, nie było go dwa miesiące – aż do teraz. Prawdopodobnie mężczyzna miał sądowy zakaz zbliżania się do rodziny. W poniedziałek, Mariusz K. wrócił jednak do domu, wziął nóż i zabił swoją matkę, żonę i córkę.
„Ofiary miały rany kłute na ciele, ale także na przedramionach, co świadczy o tym, że doszło do walki i próbowały się bronić.Do tragedii doszło w piwnicy. Tam też mężczyzna odkręcił gaz, a sam się powiesił” – potwierdza Tomasz Krupa z podlaskiej policji.
Prezydent Białegostoku zapewnia, że starsza córka Joanny i Mariusza otrzymała pomoc psychologa policyjnego.
(fakt.pl)