Recydywista odpowiada przed sądem za zabójstwo brata, którego dokonał dwa lata temu. Grozi mu dożywocie, ale w trakcie toczącego się procesu sąd wypuścił go na wolność. Rodzina zamordowanego boi się o życie, a sąd wypuszczenie recydywisty tłumaczy procedurami.
Od tego tragicznego zabójstwa minęły już ponad dwa lata, ale koszmar trwa. – Moim zdaniem on teraz jest zdolny do wszystkiego, jak mu grozi dożywocie – przekonuje w rozmowie z reporterem Polsat News Adam Mic.
Marcin M. oskarżony jest o brutalne zabójstwo nożem brata pod barem w Czemiernikach koło Radzynia Podlaskiego (woj. lubelskie) w sierpniu 2018 roku.
Powodem zabójstwa miała być zazdrość o dziewczynę. Kamila F., która odpowiada za podżeganie do przestępstwa, zacieranie śladów i nieudzielnie pomocy, miała krzyknąć „okalecz go”.
To nie pierwsze zabójstwo
Marcin M. odsiadywał już wyrok 15 lat za zabójstwo, teraz w warunkach recydywy grozi mu dożywocie. A mimo to od 9 lutego przebywa na wolności.
– Na tej decyzji zaważyły takie okoliczności, jak konieczność wznowienia przewodu sądowego w tej sprawie w połączeniu z czasookresem zastosowania dotychczasowego aresztowania – przyznała Barbara Markowska, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Lublinie.
Ze względu na chorobę sędziego, proces ruszy od nowa. Minął maksymalny czas dwóch lat tymczasowego aresztowania, nie było wniosku o jego przedłużenie, sąd ratował się policyjnym dozorem. Marcin M. musi stawiać się na policji dwa razy w tygodniu.
(źródło: Polsatnews)