Pisarz Jakub Żulczyk nazwał prezydenta Andrzeja Dudę „debilem”, gdy ten pogratulował Joemu Bidenowi udanej kampanii wyborczej. Sprawą zajęła się prokuratura. Prezydent skomentował słowa Żulczyka.
Debil to – wedle „Słownika języka polskiego” – „osoba o niskim ilorazie inteligencji; człowiek umysłowo upośledzony”. Czy pisarz Jakub Żulczyk, znając publiczne czyny i słowa prezydenta, mógł tak go ocenić?
Żulczyk nazwał prezydenta Andrzeja Dudę debilem, gdy ten pogratulował Joemu Bidenowi udanej kampanii wyborczej.
– Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką. W oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, by utrzymać wysoki poziom i jakość partnerstwa strategicznego z USA – napisał wtedy prezydent Andrzej Duda.
– Nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak „nominacja przez Kolegium Elektorskie”. Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta-elekta w USA „obwieszczają” agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj – doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie – to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem – napisał wtedy Żulczyk.
Żulczykowi z art. 135 par. 2 Kodeksu karnego, który reguluje tę kwestię, grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
W związku z tym przepisem Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ skierowała do Sądu Okręgowego w Warszawie akt oskarżenia przeciwko pisarzowi. Zarzucono mu „popełnienie czynu polegającego na publicznym znieważeniu 7 listopada ub.r. na profilu w serwisie społecznościowym Prezydenta RP, poprzez użycie wobec niego określenia powszechnie uznanego za obraźliwe”. Śledztwo w tej sprawie rozpoczęło się po zawiadomieniu osoby prywatnej. Sąd Okręgowy w Warszawie nadał już sygnaturę sprawie Żulczyka. Obecnie oczekuje ona na wyznaczenie rozprawy.
Prezydent był gościem Polsat News i skomentował słowa pisarza w zakończeniu rozmowy:
– W polityce są pewne granice kultury bycia, poza którymi polityka przestaje być polityką, a język przestaje być normalnym językiem i staje się rynsztokiem, przejawem nienawiści, woli sponiewierania drugiego człowieka. Uważam, że to przekroczenie wszelkich granic i jakiejkolwiek przyzwoitości. To nie jest kwestia znieważenia Andrzeja Dudy, ale urzędu prezydenta, wobec którego jest obowiązkowy szacunek, niezależnie od tego, kto go sprawuje – mówił.
– Jeżeli ktoś w ten sposób traktuje drugiego człowieka, sam sobie wystawia świadectwo – powiedział na koniec.