Urodziła dziewczynkę, a chwilę później ułożyła ją w łóżeczku tak, aby nie mogła oddychać – twierdzą słupscy śledczy, którzy przygotowali akt oskarżenia wobec 17-letniej mieszkanki tego miasta. Nastolatka nie przyznała się do winy. Jak ustaliła prokuratura, bliscy nie mieli świadomości, że nastolatka jest w ciąży.
Do śmierci dziecka doszło 27 września zeszłego roku. Wtedy 17-letnia uczennica jednej z lokalnych szkół średnich urodziła dziewczynkę. Nastolatce nikt przy tym nie towarzyszył, a domownicy mieli nie wiedzieć, że jest ona w ciąży.
Kiedy bliscy zauważyli, że w domu pojawiło się dziecko, zawiadomili pogotowie. Noworodek jednak nie oddychał – podał „Dziennik Bałtycki”.
Po sekcji zwłok nie było wiadomo, czy dziewczynka urodziła się żywa czy martwa. Słupska prokuratura zleciła więc dalsze badania. Z uzupełniającej opinii biegłych wynikło, że noworodek żył tuż po porodzie, a przyczyną jego śmierci było uduszenie.
Śledczy zarzucili 17-latce, że – działając nieumyślnie – ułożyła swoje dziecko na łóżku w taki sposób, że jego twarz przylegała do miękkiego podłoża. To, wraz z okryciem noworodka, miało spowodować, że nie miał on jak oddychać.
– Podejrzana nie przyznała się do zarzutu i odmówiła składania wyjaśnień – mówiła „Dziennikowi Bałtyckiemu” Magdalena Gadoś, kierująca Prokuraturą Rejonową w Słupsku.
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do słupskiego Sądu Rejonowego. 17-latka odpowie z wolnej stopy za zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci noworodka, do którego się nie przyznaje. Z racji swojego wieku, będzie traktowana jak dorosła.
(polsatnews)