Ile kosztuje nielegalna eksmisja lokatora? Około 30 tys. zł. Takie zlecenia realizują prywatne firmy, tak zwani czyściciele, wbrew specprzepisom zakazującym tego w czasie epidemii koronawirusa. To dochodowy biznes.
Antykoronawirusowa ustawa z marca br. zakazuje eksmisji w okresie stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii. Będzie to możliwe dopiero po 90 dniach od momentu oficjalnego ogłoszenia końca zagrożenia. Przepis ten dotyczy nie tylko zalegających z czynszem lokatorów. Także spółdzielców, którzy utracili spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu oraz tych, którzy dobrowolnie poddali się egzekucji.
Ale właściciele lokali nie chcą czekać. Próbują sami wyrzucać lokatorów. Robią to bezprawnie i coraz częściej.
Matka sprzedaje córkę i wnuki
Pani Weronika ma dwadzieścia kilka lat, dwoje dzieci i same kłopoty. W zeszłym roku w sierpniu jej matka sprzedała za długi mieszkanie, które do niej należało, ale które zajmowała wraz z córką i wnukami. – Sprzedała mnie i dzieci jak rzeczy – mówi pani Weronika. Kobieta nadal mieszka na warszawskiej Pradze Północ przy ul. Łochowskiej. Zajmuje lokal bez umowy.
Jej matka brała pożyczki i nie płaciła czynszu. Wreszcie wspólnota mieszkaniowa wystąpiła do sądu i sprawą zajął się komornik. Wszystkie długi kobiety przekraczały 100 tys. zł. Córka nigdy nie była w stanie pomóc jej w spłacie zobowiązań. Pracowała, ale zarabiała niewiele, dziś jest na postojowym.
– Nawet na remont nas nie było stać. Jedyna pomoc od państwa, jaką otrzymujemy to 500+ na dzieci – mówi pani Weronika. Żeby wyjść na prostą matka naszej czytelniczki postanowiła sprzedać mieszkanie.
O sprzedaży pani Weronika dowiedziała się już po podpisaniu aktu notarialnego. – Moja matka wyprowadziła się do babci, a ja miałam iść na ulicę z dziećmi? Zwróciłam się do gminy o mieszkanie komunalne. Czekam – dodaje pani Weronika.
Ale czekać nie zamierzają nowi właściciele mieszkania.
Lokal został wyceniony na 163 tys. zł. Transakcja zakończyła się nie tak, jak to było zapisane w akcie notarialnym. Matka pani Weroniki dostała jedynie zaliczkę – 6,5 tys. zł, bo nie wywiązała się z umowy i nie zmusiła córki do wyprowadzki. Resztę pieniędzy nabywcy zatrzymali jako karę umowną.
Miała być szybka eksmisja
W akcie notarialnym umowy kupna-sprzedaży są tak zwane trzy siódemki, czyli art. 777 kodeksu postępowania cywilnego mówiący o poddaniu się dobrowolnej egzekucji każdej ze stron umowy, jeżeli jej nie zrealizuje. To standardowy zapis. W tym konkretnym przypadku oznaczało to, że nowi właściciele nie musieli składać do sądu pozwu eksmisyjnego przeciwko młodej matce z dziećmi.
Wystąpili o klauzulę wykonalności i, jak twierdzą, skierowali sprawę do komornika. Do którego? Nie chcą powiedzieć. Mieli przysłać mi dokumenty, które świadczą o tym, że podjęli kroki prawne. Nie przysłali. Oczywiście obecnie, w dobie pandemii, komornik i tak miałby związane ręce.
Wjazd na chatę
Tydzień temu na Łochowskiej rozegrały się sceny jak z egzekucji komorniczej. Tyle że nie było komornika. Byli za to funkcjonariusze policji i administrator, właściciel mieszkania oraz dzieci pani Weroniki, które na to wszystko patrzyły.
Umięśnieni mężczyźni z gdyńskiej firmy Centrale Biuro Bezpieczeństwa Personalnego, którą wynajęli nabywcy mieszkania (nieoficjalnie wiemy, że zapłacili 27 tys. zł), wyłamali zamki. Wtargnęli do środka twierdząc, że przyszli w celu sprawdzenia stanu instalacji gazowej. Zrobili tak, bo pani Weronika nikomu nie otwierała drzwi.
Spanikowana lokatorka wezwała na pomoc działaczy z organizacji lokatorskiej – Komitetu Obrony Praw Lokatorów. Wsparli ich ludzie z pobliskiego skłotu „Przychodnia”.
Agentów, jak ich nazywa szefowa CBBP, było co najmniej siedmiu. Naciskali, by pani Weronika wyprowadziła się do ośrodka dla samotnej matki. – Straszyli, że uruchomią pomoc społeczną i odbiorą mi dzieci – opowiada kobieta. Akcja trwała do pierwszej w nocy. Policjanci wylegitymowali tylko aktywistów, którzy pomagali pani Weronice zamontować wyrwany zamek. Za to pracownicy firmy windykacyjnej odjechali nie niepokojeni. Zapowiedzieli, że wrócą.
Uwalnianie od nieuczciwego lokatora
Centralne Biuro Bezpieczeństwa Personalnego chwali się w internecie akcją i przekonuje, że pani Weronika jest „sprytną oszustką”, która przejęła część pieniędzy ze sprzedaży mieszkania. – To nieprawda – zaprzecza lokatorka.
Centralne Biuro Bezpieczeństwa Personalnego to firma, która powstała w Gdyni 2017 roku. Jej właścicielką jest Paulina Wyzińska. Zajmuje się – zgodnie z informacjami na stronie internetowej – „windykacją twardą – bezpośrednią”, odzyskiwaniem nieruchomości – „mediacje/negocjacje eksmisyjne”, usługami detektywistycznymi i czymś, co nazywa się eskortą, asystą.
Rok temu billboardy reklamowe firmy stały przy drogach dojazdowych do Trójmiasta. Na ich treść zwrócił mi uwagę jeden z pomorskich komorników. Był zbulwersowany, gdy przeczytał, że zajmują się eksmisją.
Obejrzałam strony internetowe i profile CBBP. Królują tam zdjęcia napakowanych młodych mężczyzn w jednakowych parapolicyjnych szturmowych mundurach z napisem CBBP. Przypominają agentów państwowych służb: ABW, CBA czy Centralnego Biura Śledczego Policji. Można się przestraszyć.
„Mediacje i negocjacje eksmisyjne” na Łochowskiej
– Każda quasieksmisja jest nielegalna. Takie czynności może wykonywać jedynie komornik i tylko wtedy, gdy jest sądowy tytuł wykonawczy – wyrok eksmisyjny lub klauzula wykonalności wynikająca np. z aktu notarialnego – mówi Rafał Łuszczek, prezes Krajowej Rady Komorniczej.
Zapytałam mailem Paulinę Wyzińską, właścicielkę CBBP, o działania na Pradze Północ. To legalne?
W pisemnej odpowiedzi przedstawia firmę jako pełnomocnika nowych właścicieli mieszkania. Jej zdaniem chodziło nie o nielegalną eksmisję, ale o kontrolę techniczną lokalu.
Zmiana zamków nastąpiła na wniosek administratora, ponieważ właściciel ma prawo posiadać komplet kluczy do swojego lokalu, a pani Weronika wielokrotnie proszona o udostępnienie jednego kompletu kluczy, odmawiała.
Interwencję opisuje tak: „Rozmowa przebiegała w sposób kulturalny i rzeczowy. Dopiero po pojawieniu się na miejscu KOPL i ich popleczników zaczęła się tak zwana „afera”. (…) KOPL w liczbie kilkunastu osób, w tym osób z kryminalną przeszłością, którzy zastraszali pracowników CBBP, a pod ich adresem padały liczne obelgi, demonstrowali – co miało spowodować właśnie taką prowokację, jaka miała miejsce”.
Jej zdaniem to działacze byli agresywni i używali siły. „Nikt nie zamierzał przeprowadzić dzikiej eksmisji, bo nie jesteśmy bandytami” – pisze Wyzińska. „Sugerowanie nielegalnej eksmisji to powtarzanie pomówień” – wytyka. Zapewnia, że CBBP nigdy nie złamało prawa.
– W tym roku zajmowaliśmy się już ofiarami nielegalnej eksmisji prowadzonej przez CBBP, m.in. przy ul. Daniłowiczowskiej. Udzieliliśmy tam pomocy prawnej wyrzuconym z mieszkania. Napisaliśmy do sądu, a po jego pozytywnej decyzji doprowadziliśmy, w asyście komornika, do ponownego wprowadzenia lokatorów do opróżnionego mieszkania – przypomina Jakub Żaczek z KOPL.
Uprawnienia, ale nie do eksmisji
CBBP na swojej stronie internetowej chwali się zaświadczeniem o wpisie do rejestru „działalności regulowanej w zakresie usług detektywistycznych wydane przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji 15 kwietnia 2019”. Ale, jak poinformowało mnie biuro prasowe MSWiA, Departament Zezwoleń i Koncesji MSWiA prowadził postępowanie wyjaśniające dotyczące działalności firmy i jego właścicielki.
W lutym 2020 r. skierowano do Prokuratury Rejonowej w Gdyni zawiadomienie o możliwości popełnienia przez panią Paulinę Wyzińską przestępstwa polegającego na prowadzeniu działalności gospodarczej w zakresie usług ochrony osób i mienia bez wymaganej koncesji.
W czasie pandemii do KOPL dotarło już około 10 sygnałów o „prywatnych” eksmisjach. – Jesteśmy jedną z organizacji chroniących lokatorów. Nie wiadomo też, ile osób samotnie boryka się z podobnym problemem – mówią obrońcy lokatorów.
Co dalej z panią Weroniką?
– Odezwało się miasto. Chcą pomóc w znalezieniu mieszkania – dodaje Jakub Żaczek.
CO O EKSMISJACH MÓWI PRAWO?
Zmuszanie lokatora do opuszczenia mieszkania stanowi przestępstwo. Takie przepisy Kodeksu Karnego obowiązują od 7 stycznia 2016 roku.
Zgodnie art. 191 § 1a KK, kto w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia stosuje przemoc, uporczywie lub w sposób istotnie utrudniający innej osobie korzystanie z zajmowanego lokalu mieszkalnego, popełnia przestępstwo. Zagrożone jest ono karą nawet trzech lat pozbawienia wolności.
Zabroniona jest dewastacja mieszkania, demontaż urządzeń, odcinanie prądu, gazu, wody, wymiana zamków. Bezprawne jest też zmuszenie kogoś do opuszczenia mieszkania przez siłowe wprowadzanie do mieszkania kolejnych lokatorów, którzy będą np. organizowali głośne imprezy, pozorowanie remontów, straszenie odebraniem dzieci.
Sprawcą tego przestępstwa może być nie tylko właściciel czy zarządca nieruchomości, ale także osoby trzecie, np. firmy – czyściciele kamienic. Wystarcza, że sprawca podjął określone w przepisie bezprawne środki przymusu. To przestępstwo ścigane na wniosek pokrzywdzonego.
Sprawca samej próby nielegalnej eksmisji może odpowiadać także za naruszenie miru domowego.
Źródło: Internet, Gazeta Wyborcza