W 2002 roku Ewa z Karlina przepadła bez śladu. Ostatni raz widziana była w towarzystwie nieznanej rodzicom koleżanki. Jej matka twierdzi, że „została porwana po to, aby zostać żoną człowieka o miedzianej skórze” i ciągle ma nadzieję, że jej córka kiedyś się odnajdzie…
5 kwietnia 2002 r. Ewa zachowywała się naturalnie. Nie sprawiała wrażenia zdenerwowanej czy podekscytowanej. Po szkole jak zazwyczaj wybrała się na podwórko. Po dwóch godzinach wróciła do domu i powiedziała, że chciałaby się jeszcze chwilę pobawić. Ubrała się cieplej i wyszła z domu. W międzyczasie jej mama usypiała młodszą córeczkę. Kątem oka zerkała jednak przez okno i zauważyła w towarzystwie Ewy nieznaną dotychczas dziewczynkę. Nieznajoma miała długie, ciemne włosy i jasną karnację. Dziewczynki szły uliczką, rozmawiały ze sobą. Wszystko wskazywało na to, że dzieci dopiero co się poznały.
– To wtedy widziałam córkę po raz ostatni – mówi pani Grażyna (65 l.). Około 20 minut później zwróciła uwagę na trzy samochody pędzące jak szalone w dół i pod górę.
Tajemnicze zaginięcie
Ewa zawsze wracała do domu przed Dobranocką. Tego dnia dochodziła 19, a dziewczynki wciąż nie było w domu. Niemal od razu rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania dziecka. Na miejscu pojawiły się m.in. dwa plutony wojska, ściągnięto także specjalną grupę ratownictwa. Policyjny pies doprowadził śledczych na brzeg przepływającej nieopodal rzeki Parsęty. Nurkowie kilkukrotnie przeszukali rzekę, ale nie natrafili na żaden znak dziewczynki. Ojciec Ewy przez wiele miesięcy badał każde jej załamanie – aż do ujścia w Kołobrzegu.
Rodzice wciąż mają nadzieję
Rodzice dziewczynki są przekonani, że Ewa została uprowadzona.
– Miałam wizję, w której zobaczyłam, że została porwana po to, aby zostać żoną człowieka o miedzianej skórze. Ukazała mi się również cyfra: 45. Według mnie jest to wiek tego człowieka – tłumaczy pani Grażyna.
Cały czas też wierzy, że córka gdzieś czeka na bliskich. – Jestem przekonana, że żyje – twierdzi.
(fakt.pl)