Oficer BOR przyznał publicznie, że kłamał w sprawie wypadku premier, do którego doszło w Oświęcimiu. Jednak dla oceny tego, kto zawinił nie będzie miało znaczenia.

Piotr Piątek, były oficer dawnego Biura Ochrony Rządu, a później ochroniarz premier Beaty Szydło który jechał w kolumnie (w pierwszym aucie) po ponad czterech latach postanowił ujawnić  w „Gazecie Wyborczej”, że on i pozostali funkcjonariusze BOR składali w śledztwie fałszywe zeznania przyznając, że rządowa kolumna miała włączone „dźwięki”, podczas gdy tak nie było.

– Mieliśmy włączone sygnały świetlne (…) Generalnie wszyscy wiedzieliśmy, że nie mamy włączonych sygnałów dźwiękowych. Dla nas to była rzecz oczywista – mówi „GW” Piątek. Przesłuchani mieli wiedzieć co mają zeznawać. „Piotrek, wiesz jak było…” miał usłyszeć Piątek przed przesłuchaniem, a „taką wersję przekazał im dowódca zmiany”. Teraz były oficer nie mógł „dłużej z tym żyć” i powiedział, jak było naprawdę.

Bo ani prokuratura oskarżając Sebastiana K., ani sąd rejonowy skazując go (nieprawomocnie) przyjęły, że rządowa kolumna poruszała się bez sygnalizacji dźwiękowej, a tylko na sygnałach świetlnych. Patrząc z tej pozycji, były BOR-owiec nie powiedział niczego, czego prokurator i sąd by nie wiedziały. Inną kwestią jest odpowiedzialność świadka za kłamstwa, za co grozi do 8 lat.

Kwestia „dźwięków” i „świateł” była kluczowa dla ustalenia winnego wypadku – dlatego, że rządowa kolumna jest uprzywilejowana tylko wtedy, kiedy obu tych wyróżniających ją oznaczeń używa jednocześnie. Część postronnych świadków (spoza BOR) twierdziła, że „dźwięki” były, a pozostali – że nie.

Fot. Łukasz Patrzyk – www.oswiecim112.pl

Komentarze: