Ten rodzinny dramat wyszedł na jaw w styczniu tego roku, kiedy do szpitala zgłosiła się matka z dwójką pobitych synów. Jeden z chłopców miał złamaną rękę, drugi nogę. Szpital zawiadomił policję. Śledztwo wykazało, że 32-letni Sławomir S. znęcał się fizycznie i psychicznie nad swoimi dziećmi i żoną.
18 stycznia do szpitala we Włocławku zgłosiła się matka z synami w wieku 6 i 7 lat. Po przebadaniu, u chłopców stwierdzono złamania – u młodszego kości ramienia, u starszego kości udowej. Lekarz stwierdził, że prawdopodobnie dzieci zostały pobite.
Szpital zawiadomił policję, która pojechała do domu rodzinnego chłopców. Policjanci zastali tam czworo dzieci i pijanego ojca. Sławomir S. miał aż 2.4 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. 32-latek trafił do aresztu. Śledztwo wykazało, że mężczyzna znęcał się nad sześciorgiem swoich dzieci i żoną. Teraz stanął przed sądem.
Oskarżony, będąc pod wpływem alkoholu wielokrotnie wszczynał awantury podczas których groził żonie i dzieciom śmiercią, poniżał ich i bił.
Feralnego styczniowego dnia, mężczyzna związał i kopał swojego siedmioletniego syna, co w konsekwencji doprowadziło do złamania kości udowej. Zdaniem Prokuratury 32-latek rzucał w żonę różnymi przedmiotami, szarpał, popychał, uderzał pięściami w twarz, ramię, brzuch, wykręcał ręce i nogi, dusił, gryzł. Ponad to kazał kobiecie jeść z podłogi i spać na niej.
Prokuratura nie ma żadnych wątpliwości co do winy oskarżonego. Ten jednak, odnosząc się do wydarzeń po których synowie trafili do szpitala, twierdzi, że niechcący uderzył jednym z nich o podłogę. Utrzymuje, że wcześniej zwracał żonie uwagę, aby rozdzieliła chłopców, ale ta rzekomo miała być zajęta telefonem. Pobicie kobiety tłumaczy podejrzeniem o zdradę.
W toku śledztwa, Sławomir S. przyznał, że bił synów, ale twierdzi, że na córki nie podniósł nigdy ręki. Wyjawił też, że nazywał dzieci „knurkami” i „tłuściochami”. Swoje zachowanie tłumaczy tym, że w jego domu było jeszcze gorzej:
„Jak nie słuchały to im przyłożyłem. Tak samo byłem wychowywany, jeszcze gorzej”. Zaprzecza jednak, by kiedykolwiek groził dzieciom śmierciom: „Nigdy nie mówiłem dzieciom, że ich pozabijam. Może powiedziałem, że dostaną wpierd**. Ja ich tylko straszyłem”.
Mężczyzna twierdzi też, że zarzuty wymyśliła jego żona:
„Połowa zarzutów jest wymyślona przez moją żonę. Nie powiem, walnąłem jej z bańki, ale ona wie za co. Tu nie powiem o co chodzi, ale na sprawie rozwodowej. Chciała wojny, to będzie miała wojnę”.
Mężczyzna pytany na korytarzu sądowym przez dziennikarzy czy żałuje tego co zrobił, pokazał dwa środkowe palce.
(fakt24.pl)