Beata zaginęła 18 lutego 2004 roku. Była w czwartym miesiącu ciąży. Wiele przesłanek wskazywało na to, że to mąż zamordował żonę, ponieważ nie chciał mieć potomstwa. Tej zagadki prawdopodobnie nie uda się już rozwikłać…
Śledczy od samego początku nie wierzyli w zaginięcie 28-latki. Według męża Beata wyszła 18 lutego 2004 r. na spotkanie z klientem, z którego już nigdy nie wróciła. Iwanowscy prowadzili biuro nieruchomości. Dobrze im się powodziło. Oczekiwali dziecka. Być może właśnie to było powodem zniknięcia Beaty, ponieważ jej mąż nie chciał mieć potomka.
Gdy śledczy zjawili się w apartamencie małżeństwa w Poznaniu, od razu wyczuli silny zapach środków czyszczących. – Dziwne – pomyśleli.
Rafał Iwanowski był opanowany. Na każde pytanie miał przygotowaną odpowiedź. Gdy technicy kryminalni znaleźli w kuchni ślady krwi, stwierdził, że Beata często dostawała krwotoków z nosa.
Kiedy sprawdzili komórkę Beaty, okazało się, że w dniu jej zaginięcia aparat nie logował się do sieci w innym miejscu niż dom. Przesłuchania, dociekliwe dochodzenie, poszukiwania ciała, a nawet opinia jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego, który wprost wskazał męża jako zabójcę, nic nie dały.
Samobójstwo męża
Policjantom nigdy nie udało się udowodnić winy Rafałowi Iwanowskiemu. Po zniknięciu żony szybko pocieszył się w ramionach nowej miłości, później popadł w długi i zaczął handlować narkotykami.
W 2012 roku popełnił samobójstwo. Nie zostawił listu pożegnalnego i zapewne zabrał do grobu tajemnicę zniknięcia Beaty.
(źródło: fakt.pl)