Bogdan Arnold brutalnie zgwałcił i zamordował cztery kobiety, a ich poćwiartowane zwłoki przechowywał przez kilka miesięcy w swoim mieszkaniu.
Małżeństwa i związki
Swój pierwszy związek małżeński zawarł dość szybko, ponieważ już w wieku 17 lat poślubił Jadwigę M. Niestety jego skłonności do agresji i alkoholu, po siedmiu latach, doprowadziły do rozpadu związku. Przez kilka kolejnych miesięcy mężczyzna żył też w konkubinacie z Cecylią S. Podczas przesłuchań kobieta relacjonowała, iż któregoś razu, kiedy jej partner wrócił do domu pijany, zgwałcił ją osiem razy podczas jednej nocy każąc siebie gryźć po plecach i piersiach. Ponadto uprawiał z nią od 2-5 stosunków seksualnych dziennie.
Niedługo później Bogdan Arnold ponownie się ożenił. Jednak i ten związek trwał zaledwie rok. Powodem miała być agresja i alkoholizm.
W 1961 roku ożenił się po raz trzeci. Zycie próbował sobie poukładać z Władysławą P. Niestety próby te spełzły na niczym. Powód rozpadu ich związku najlepiej opisuje fragment jej zeznań z 1967 roku:
„Wyzywał mnie od najgorszych. Wiązał ręce i nogi drutem, a do pochwy wkładał butelki po wódce. Dopiero, kiedy mnie upokorzył, osiągał satysfakcję seksualną. Bił mnie, katował, a później przytulał i przepraszał. Wtedy osiągał orgazm”.
Makabryczne odkrycie
8 czerwca 1967 oficer dyżurny Komendy MO Katowice – Bogucice odebrał zgłoszenie od zaniepokojonego mężczyzny. Skarżył się na to, że okno poddasza kamienicy przy ul. Dąbrowskiego oblega wielka chmara much, która z dnia na dzień jest coraz większa. Ponadto spod drzwi mieszkania wypełza ogromna ilości robactwa.
Milicjanci udali się na miejsce wskazane przez mężczyznę. Od razu zaniepokoił ich widok rozrzuconego mięsa przy kubłach na śmieci, którymi karmiły się zwierzęta. Z mieszkania rzeczywiście wydobywał się niewyobrażalny odór, dlatego początkowo podejrzewano, że mogło coś stać się lokatorowi poddasza. Nikt nie reagował na pukanie do drzwi, dlatego wezwano strażaka, który wybił szybę w oknie i wszedł do mieszkania.
Funkcjonariusze zastali obraz jak z krwawego horroru. Na podłodze leżała, porozrzucana damska bielizna, pętla z drutu i młotek. Pod oknem znajdowały się zasuszone fragmenty ludzkich zwłok. W drewnianej skrzyni przykrytej ceratą znajdowały się części ludzkich szkieletów. W wielkim garze stojącym na piecu pływała rozgotowana głowa. Ze względu na stan zwłok nie można było ustalić dokładnie do ilu osób należą te ciała.
Ofiary
Bogdan Arnold przyznał się milicji do zamordowania czterech kobiet. Od 1966 roku do maja 1967 mieszkał z rozkładającymi się zwłokami. Według jego zeznań pierwszego zabójstwa dokonał 12 października 1966 roku. Swoją przyszłą ofiarę poznał w barze, następnie zaprosił ją na kolację do swojego mieszkania. Według jego zeznań kobieta zażądała 500 złotych. On bardzo się zdenerwował i kazał się jej wynosić. Podobno kobieta go zaszantażować, że jeśli nie zapłaci, to oskarży go o gwałt (miała też podrzeć swoje ubrania). W reakcji na to Arnold kilka razy uderzył kobietę młotkiem w głowę. Postanowił spalić zwłoki swojej ofiary, ale kiedy podjął takie próby, paląc odrąbaną dłoń, okazało się, że nie ma do tego warunków. W związku z tym rozciął brzuch i wyciągną wnętrzności, które spuści otworem kanalizacyjnym, ciało wsadził do wanny. Chcąc zapobiec dalszemu rozkładowi zwłok, kupił około dziesięciu paczek chloru rozpuścił go i zalał gorącą wodą. Ponadto odciął głowę od zwłok i wsadził ją do garnka z gorącą wodą.
Z zeznań Arnolda wynika, że pierwsze zabójstwo było dokonane w afekcie. Nawet jeśli to prawda to późniejsze zbrodnie były już na pewno skrupulatnie zaplanowane. Zwabiał prostytutki do swojego mieszkania, tam je bił i gwałcił. Urządzał brutalne orgie, które trwały całymi dniami. Gdy kobiety były już wycieńczone – Bogdan Arnold podłączał je do transformatora, żeby je „rozbudzić”. Po wszystkim dusił kobiety, a ich ciała ćwiartował.
Arnold trafił na pół roku do szpitala psychiatrycznego, tam lekarze mieli orzec, czy uraz do kobiet, o którym mówi morderca, jest prawdziwy. Ostatecznie specjaliści orzekli, że Bogdan Arnold kłamie i co najważniejsze był świadomy w trakcie popełniania zbrodni.
Proces Władcy Much – tak nazwały Arnolda media – odbył się przed Sądem Wojewódzkim w Katowicach. Morderca nie miał żadnych wyrzutów sumienia. W trakcie procesu powiedział, że żałuje jedynie tego, że nie zabił swojej trzeciej żony. 16 grudnia 1968 o godzinie 18:40 wykonano wyrok na Bogdanie Arnoldzie. Morderca czterech kobiet zginął przez powieszenie.
(źródło: kryminalistyczny.pl, rmf.fm)