Cztery lata pozbawienia wolności, 25 tys. zł grzywny, a także utrata majątku wartego 4 mln zł – taki wyrok usłyszała w warszawskim Sądzie Okręgowym słynna „Czekolinda” czyli Karolina P. 33-letnia kobieta prowadziła luksusową agencję towarzyską w stolicy.
Proces „Czekolindy”, jej byłego partnera i wspólnika Norberta K., oraz ochroniarzy i barmanek z kluby trwał ponad 1,5 roku. 30 października sąd ogłosił wyrok, którym uznał wszystkich oskarżonych za winnych zarzucanych im czynów.
Za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, której celem było czerpanie korzyści z prostytucji i uczynienie sobie z tego stałego źródła dochodu, a także za sprzedaż alkoholu bez zezwolenia i pranie pieniędzy „Czekolinda” została skazana na karę łączną 4 lat pozbawienia wolności i 25 tysięcy złotych grzywny. Sąd orzekł także zwrot mienia na rzecz Skarbu Państwa o równowartości 4 mln 051 tys. 465 zł. Tyle, według zgromadzonych dowodów, miała zarobić w agencji Karolina P.
Norbert K., który miał ze swoją byłą partnerką przez kilka miesięcy współprowadzić agencję usłyszał wyrok 1 roku i 10 miesięcy pozbawienia wolności i utratę majątku wartego 170 tys. zł.
Pozostali oskarżeni to cztery barmanki i czterech ochroniarzy. Zostali skazani na kary pozbawienia wolności w zawieszeniu na określony czas próby. Kilkoro z nich będzie musiało się w tym czasie spotykać z kuratorem. Sąd wyrokiem z 30 października zobowiązał ich także do zapłacenia grzywien i zwrotu równowartości pieniędzy, które mieli zarobić w „Rasputinie”. Jedyną osobą, której poza głównymi oskarżonymi została zasądzona kara bezwzględnego pozbawienia wolności, jest poprzednia właścicielka agencji, Dorota B. Sąd wymierzył jej karę 8 miesięcy więzienia i 5 tysięcy złotych grzywny.
Jak wynika z sądowych akt, agencja czynna była codziennie od godz. 20 do ostatniego klienta. Prokuratura ustaliła, że początkowo w „Rasputinie” jedna godzina spędzona z prostytutką kosztowała 300 zł, a następnie 350 zł, z czego 100 zł otrzymywała kobieta świadcząca usługę. Resztę pieniędzy dzielono pomiędzy kierownictwo i taksówkarzy, którzy dowozili klientów pod klub na ulicę Wiertniczą.