37-latek, który w pralni na warszawskim Gocławiu śmiertelnie ranił nożem swego ojca, w przeszłości leczył się psychiatrycznie. Do zabójstwa 73-letniego mężczyzny doszło trzy tygodnie temu.

Prokuratura wystąpiła o dokumentację leczenia 37-latka. Na tej podstawie ma zdecydować o jego badaniach przez biegłych psychiatrów i psychologa, którzy ocenią poczytalność podejrzanego. Takie badania są jednodniowe, a jeśli – według ekspertów – będzie taka potrzeba, śledczy wystąpią z wnioskiem do sądu o obserwację psychiatryczną mężczyzny.

Od wyników badań może zależeć, czy 37-latek będzie odpowiadał za przestępstwo, które mu zarzucono. Mężczyzna przyznał się do zabójstwa ojca. Ma też odpowiadać za napaść na funkcjonariuszy. Sąd zdecydował o aresztowaniu mężczyzny na 3 miesiące.

Do zabójstwa w pralni przy ul. Bora-Komorowskiego doszło 7 maja pomiędzy godz. 13 a 14. Nie było bezpośrednich świadków zdarzenia.

Funkcjonariusze policji zostali wezwani do interwencji w jednym z lokali usługowych. Ze zgłoszenia wynikało, że ktoś może potrzebować pomocy. Na miejsce policjanci przybyli jednocześni ze strażą pożarną, której funkcjonariusze umożliwili dostanie się do lokalu, ponieważ drzwi były zamknięte. W środku policjanci zastali mężczyznę, który trzymał w dłoni niebezpieczne narzędzie, nie reagował na polecenia. Mężczyzna wyszedł z lokalu i zaatakował funkcjonariuszy, podjął próbę ucieczki – mówił wtedy Rafał Retmaniak z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

37-latek został ujęty po tym, jak funkcjonariusze oddali strzały z broni palnej. Został zabrany do szpitala. Miał liczne rany kłute i cięte brzucha, pocięte nadgarstki i podcięte gardło. Przez dziesięć dni mężczyzna nie mógł samodzielne oddychać i mówić.

Sekcja zwłok 73-letniego ojca napastnika wykazała, że prawdopodobną przyczyną zgonu mężczyzny były dwie rany kłute w okolice serca. Mężczyzna miał także rany, zadane najprawdopodobniej nożem, na plecach, liczne rany cięte na rękach, co może wskazywać na to, że bronił się przed atakiem. W sprawie zabezpieczono dwa noże.

Z ustaleń PAP wynika, że jedna z pracownic zeznała, że w dniu zbrodni miało dojść do konfliktu pomiędzy właścicielem pralni, a zatrudnionym tam jego 37-letnim synem. 73-letni mężczyzna miał zwracać uwagę synowi na złą technikę prania dywanu.

Komentarze: