Zdjęcie ilustracyjne / canva

W czerwcu w Radomiu doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęła 19-letnia dziewczyna. Pojazdem kierowała jej przyjaciółka, 20-letnia Marta. Prokuratura zarzuciła jej, że kierowała pojazdem z nadmierną prędkością pod wpływem narkotyków. Marta spędziła w areszcie pół roku. Okazuje się jednak, że organy ścigania popełniły dwa bardzo poważne błędy…

12 czerwca 2020 roku na ulicy Jacka Kuronia w Radomiu, doszło do tragicznego wypadku. Volkswagen golf, wypadł z drogi i dachował. Niestety 19-letnia pasażerka samochodu zginęła na miejscu. Pozostałe cztery osoby zostały przewiezione do szpitala, ale na szczęście ich życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. 

 

Akt oskarżenia

Samochodem kierowała 20-letnia Marta, której wkrótce prokuratura przedstawiła zarzut umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Jak wtedy ustalono, dziewczyna prowadziła auto pod wpływem substancji psychotropowej w postaci metylonu (pochodna amfetaminy). Sąd Rejonowy w Radomiu, na wniosek prokuratora zastosował wobec Marty tymczasowy areszt na dwa miesiące, który ostatecznie, sukcesywnie przedłużany, trwał sześć miesięcy. W internecie rozpowszechniano informacje, że dziewczyna była pod wpływem narkotyków i jechała z nadmierną prędkością. Czy słusznie? 

Środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania wobec Marty A. zastosował Sąd Rejonowy w Radomiu podzielając stanowisko prokuratury, że w sprawie zaistniały przesłanki uzasadniające zastosowanie środka o charakterze izolacyjnym. Zebrany w śledztwie materiał dowodowy wskazywał z dużym prawdopodobieństwem, że podejrzana popełniła zarzucane jej przestępstwo, a ponadto zachodziły też przesłanki szczególne tj. – obawa, że podejrzana przebywając na wolności mogłaby podjąć działania zmierzające do zdestabilizowania prawidłowego toku postępowania, poprzez wpływanie na treść zeznań świadków oraz – grożąca podejrzanej realnie surowa kara, bowiem Marcie A. zarzucono popełnienie przestępstwa, zagrożonego karą pozbawienia wolności, której górna granica przekracza 8 lat – informuje nas Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Radomiu, prok. Beata Galas.

 

Pierwszy błąd prokuratury 

Okazuje się, że w całej tej sprawie, abstrachując od samego faktu spowodowania wypadku przez Martę A., są dwa bardzo poważne błędy organów ścigania – zarówno policji jak i prokuratury. 

Według adwokata Marty A. pierwszy bardzo poważny błąd to przypisanie dziewczynie tego, że kierowała pod wpływem narkotyków w sytuacji kiedy nie określono stężenia tego narkotyku w jej krwi.

W artykułach, które możemy znaleźć na temat tego wypadku podawany jest komentarz prokuratury i informacja, jakoby Marta A. kierowała samochodem pod wpływem substancji psychotropowej w postaci metylonu. 

Fot.: radom.wyborcza.pl

Poprosiliśmy prokuraturę o ponowny komentarz w tej sprawie. Teraz, kiedy po kolejnej rozprawie dziewczyna została wypuszczona na wolność.

-Jeśli chodzi o sformułowany wobec podejrzanej Marty A, zarzut kierowania pojazdem pod wpływem substancji psychotropowej w postaci metylenu, podstawą tej decyzji była uzyskana w toku śledztwa opinia biegłych z zakresu badań chemicznych. Z treści opinii wynikało, że we krwi pobranej od podejrzanej, przesłanej do badań wykryto metabolit metylonu (substancja ta ulega połowiczemu rozkładowi z metylonu do jego metabolitu HMMC po ok. 60 min od przyjęcia substancji) co wskazuje, że Marta A. zażyła substancję psychotropową w krótkim oknie czasowym przed zdarzeniem. Należy w tym miejscu podkreślić, że jedynie w przypadku kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości ustawodawca obliguje do wskazania stężenia alkoholu, natomiast w przypadku prowadzenia pojazdu pod wpływem środka odurzającego takiego wymogu ustawowego nie ma, a istotne znaczenie ma określenie skutków oddziaływania zażytej substancji w tym wypadku psychotropowej na organizm kierującego pojazdem – mówi Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Radomiu, prok. Beata Galas.

Możemy już zauważyć, że w aktualnym komentarzu prokuratury nie pada nigdzie informacja, jaka była podawana zaraz po wypadku (prowadzenie pojazdu pod wpływem substancji psychotropowej) i która de facto była jedną z podstaw zatrzymania 20-latki. Co więc tak naprawdę wykazały badania i czy były podstawą ku temu, żeby dziewczyna spędziła w areszcie sześć miesięcy?

-Po przeprowadzeniu badania, we krwi Marty stwierdzono tzw. metabolit metylonu. Metylon to faktycznie substancja psychotropowa, pochodna amfetaminy, natomiast we krwi dziewczyny wykryto nie metylon, a metabolit, czyli środek już nieaktywnytłumaczy adwokat Marty A.

Według opinii biegłych i aktualnego komentarza prokuratury, kiedyś (w zależności od przyjętej dawki) Marta miała we krwi metylon. Biegli nie są jednak w stanie określić kiedy i jakie było stężenie tej substancji we krwi dziewczyny. Mimo tego, prokuratura przedstawiła jej taki właśnie zarzut.

Określenie stężenia danej substancji w naszym organizmie jest kluczowe, aby stwierdzić, czy była to dawka niebezpieczna: 

-Weźmy na przykład alkohol. Kiedy kierujemy pojazdem mając we krwi do 0.5 promila alkoholu popełniamy wykroczenie, powyżej 0.5 już przestępstwo. W tej sytuacji nie mamy określonego w kodeksie stężenia i wpływu danej substancji na organizm człowieka, dlatego zawsze powinniśmy powoływać biegłego z zakresu toksykologii, który by nam określił czy w przypadku danego stężenia narkotyku ma ono wpływ taki jak alkohol, czy też nie. Tutaj biegły nie mógł być powołany, ponieważ przede wszystkim nie było stężenia narkotyku we krwi tłumaczy adwokat.  

 

Drugi bardzo poważny błąd 

Prokuratura w zarzucie i akcie oskarżenia podała, że Marta jechała z prędkością 125 km/h, straciła panowanie nad pojazdem na skutek rzekomego metylonu i spowodowała wypadek. Zdaniem prokuratury ograniczenie prędkości na tym odcinku drogi wynosiło 70 km/h, w rzeczywistości wynosi ono 100 km/h.  

Po dokładnym sprawdzeniu, w tym miejscu dopuszczalna prędkość to 100 km/h, więc zupełnie zmienia to postać rzeczy. Czym innym jest przekroczyć prędkość o 55 km/h a czym innym przekroczyć o 25 km/h. Bezpieczna prędkość na tym odcinku, którą określił biegły z zakresu ruchu drogowego to nawet 160 km/h – oczywiście niedozwolona, ale bezpieczna  – mówi adwokat Marty. 

Na skutek przedstawienia tych zarzutów sąd aresztował Martę 1go lipca i systematycznie przedłużał ten stan. 

Adwokat Grzegorz Kwiecień z drugim obrońcą obalili zarzuty prokuratury dopiero po przedstawieniu prywatnej opinii biegłych z zakresu toksykologii i ruchu drogowego. 

 

Czy 20-latka musiała spędzić w areszcie aż 6 miesięcy?

-Jeżeli przedstawimy komuś zarzut niezasadnie, to w pewien sposób wprowadzamy sąd w błąd. Później powstaje tzw. efekt kuli śniegowej – kogoś raz śnieg oblepi i dalej już tak idzie. Zwróćmy uwagę na to, że kolejne składy sądu przedłużały Marcie areszt. Ciężko w pewnym momencie wytłumaczyć sądowi, że stop – musimy się zatrzymać, spojrzeć na to jeszcze raz trzeźwym okiem, a nie polegać tylko na tym co zgromadził prokurator – tłumaczy adwokat Marty. 

Marta została zwolniona z aresztu po sześciu miesiącach, 29 grudnia 2020 roku. Sprawa jest w toku, jednak na ten moment, w tej sprawie należy podkreślić dwa fakty. Po pierwsze, zarzucenie Marcie kierowania pojazdem pod wpływem narkotyków w sytuacji kiedy prokuratura nie ustaliła ich stężenia. Po drugie przypisanie jej przekroczenia prędkości o 55 km kiedy w rzeczywistości przekroczyła ją o 25 km/h. To, czy dziewczyna odpowie za spowodowanie wypadku i jaką karę za to poniesie, zdecyduje sąd. Czy jednak powinna spędzić w areszcie aż sześć miesięcy? Oceńmy sami. 

 

Patrycja Haber

Komentarze: