Zdjęcie ilustracyjne

Do tragedii doszło w 2011 roku we wsi Ostrówki (woj. wielkopolskie). Rodzeństwo pokłóciło się o pieniądze. Janusz M. (66 l.) zabił swoją 63-letnią siostrę. Następnie spalił jej ciało, a prochy wyrzucił do rzeki. 

Do zdarzenia doszło w 2011 r. we wsi Ostrówki (woj. wielkopolskie). Rodzeństwo pokłóciło się o pieniądze. Barbara chciała odzyskać sumę, którą zainwestowała w gospodarstwo. Poszła nawet do adwokata. Janusz nie zamierzał niczego oddawać i miał siostrze za złe, że była u prawnika. W trakcie awantury popchnął Barbarę, która spadła ze schodów i roztrzaskała sobie głowę. Potem zaczął ją dusić. Następnie postanowił, że musi się pozbyć ciała. Całą noc palił zwłoki siostry w metalowej beczce, a prochy wrzucił do pobliskiej rzeki.

Był przekonany, że skoro nie ma ciała, zbrodnia ujdzie mu płazem. Na policji zgłosił zaginięcie siostry. Twierdził, że wyjechała i ślad się po niej urwał. Policjanci nie uwierzyli. W domu Janusza i jego żony Danuty (61 l.) założyli podsłuch. Wtedy wyszła na jaw przerażająca prawda.

Janusz M. został zatrzymany i przyznał się do winy. Jego żonie zarzucono zacieranie śladów. Miała usunąć krew z podłogi i umyć naczynia, z których korzystała ofiara. Choć podczas rozprawy zbrodnicze małżeństwo wszystkiego się wyparło, sąd nie miał wątpliwości. Janusz M. został skazany na 25 lat za kratkami, a jego żona dostała karę więzienia w zawieszeniu.

Po apelacji jednak sprawa znów trafiła do sądu, który złagodził wyroki! Danutę M. uniewinniono ze względu na proceduralne błędy prokuratury. Januszowi M. zmniejszono karę do 15 lat. Dlaczego? Biegły uznał, że duszenie siostry nie miało już żadnego znaczenia, bo Barbara zmarła z powodu urazu czaszkowo-mózgowego po upadku ze schodów.

(fakt.pl)

Komentarze: