Zdjęcie ilustracyjne

Młodzi ludzie mieli zostać dotkliwie pobici i upokarzani przez policjantów z komendy w Ustrzykach Dolnych. Sprawą zajęło się już Biuro Spraw Wewnętrznych, ale policjanci nie zostali zawieszeni. Jak mówi ustrzycki komendant „nie ma do tego podstaw prawnych”. 

3 marca, późnym wieczorem cztery osoby (dwóch mężczyzn i dwie kobiety) w wieku od 19 do 23 lat postanowili urządzić ognisko w Parku Pod Dębami w Ustrzykach Dolnych. Spożywali alkohol. Około godziny 23 na miejscu pojawiła się policja.

Młodzi ludzie nie chcieli się wylegitymować – doprowadziło to do konfliktu z policją. Jedna z dziewczyn zaczęła nagrywać filmik, na którym widać, jak funkcjonariusze przeszukują jednego z jej kolegów – ten nie stawia oporu, ale pyta „za co targanie za ciuchy”?

Gdy policjanci każą chłopakowi stanąć mu pod ścianą, odpycha ich. To doprowadza do szarpaniny, podczas której policjant psika mu gazem w twarz. Drugi funkcjonariusz wytrąca telefon z ręki dziewczyny, która kręci film. Ta krzyczy do koleżanki, by wezwała policję. Po chwili krzycząca dziewczyna trafia wraz z dwoma kolegami do radiowozu. Po drugą dziewczynę przyjechał inny radiowóz.

Policjant mnie podduszał. Przed radiowozem rzucił mnie na ziemię, uderzyłem się w głowę. Wepchnęli nas do radiowozu. Mnie, Sebę i Ulę, moją dziewczynę. W międzyczasie przyjechał drugi patrol, oni zabrali drugą dziewczynę. Zanim ruszyliśmy, psiknęli gazem do środka, zamknęli drzwi, potem otworzyli i jeszcze raz psiknęli – relacjonuje trasę na komendę Sebastian, jeden z rozmówców „Gazety Wyborczej”.

Jego koleżanka Ula przyznaje, że na komendzie „dostała pałą po nogach”. Wobec innych policjanci również mieli stosować przemoc.

– Sebastian dostał pałą po nogach. Ja dostałem uderzenie w klatkę piersiową. Upadłem na ziemię, uderzyłem się w głowę. Chyba straciłem przytomność, bo ocknąłem się, gdy ciągnęli mnie do komendy. Sam nie dałem rady iść – relacjonuje jeden z młodych mężczyzn.

Jedna z kobiet miała zostać szybko wypuszczona do domu, ponieważ nie stawiała funkcjonariuszom żadnego oporu:

-Ona nic nie mówiła, ja odezwałam się do policjantów… przekleństwem – przyznaje druga z nich.

Z relacji Sebastiana wynika, że noc była horrorem. Policjanci mieli zmusić go do rozebrania się do naga, a następnie wykonywania przysiadów. Z kolei w stosunku do jego dziewczyny miały padać wulgaryzmy i niemoralne propozycje. Mężczyzna wspomina, że bał się, iż nie przeżyje tej nocy, a gdy policjanci kazali, podpisał podsunięte przez nich dokumenty.

Rano, jeden z panów miał mieć zakrwawioną twarz, a drugi pobite oko. Cała trójka została przewieziona na komendę z Lesku, skąd ostatecznie odebrali ich bliscy. Bliscy pobitych są oburzeni. Jeden z nich miał mieć m.in. zlecone badanie USG jąder, gdyż również tam mieli bić go policjanci. Matka pobitego twierdzi, że lekarze nie chcieli wypisywać opinii słysząc, że jej syn miał paść ofiar policjantów.

Młodzi ludzie twierdzą też, że policjanci ich zastraszali i grozili, że jak tylko „wycieknie” to co wydarzyło się na komendzie, to pożałują.

Sprawa trafiła już do Biura Spraw Wewnętrznych, które m.in. zabezpieczyło monitoring. Policjantów jednak nie zawieszono.

– Nie ma do tego podstaw prawnych – mówi młodszy inspektor Aleksander Szymaszek, komendant powiatowy policji w Ustrzykach Dolnych, dodając, że nie przesądza o niczym.

Z kolei trójce, zatrzymanych feralnego dnia, młodych ludzi postawiono już zarzuty.

 

(źródło: Gazeta Wyborcza)

Komentarze: