33-letni Jerzy B. z Lublina skatował swojego psa łopatą, a następnie zakopał żywcem. Zwierzę odnalazła pracownica PKP, ale niestety jego życia nie udało się uratować. Prokuratura sporządziła właśnie akt oskarżenia w tej sprawie. Jerzemu B. grozi pięć lat więzienia.

Pod koniec października ubiegłego roku pod wiaduktem przy ul. Grygowej w Lublinie pracownica PKP usłyszała skomlenie psa. Podeszła bliżej, a jej oczom ukazał się wstrząsający widok. Z ziemi wystawał jedynie pyszczek umierającego zwierzaka. Razem z kolegami uratowała kundelka, który trafił pod opiekę weterynarza.

Policja zaczęła szukać sprawcy. Na komendę zgłosił się właściciel czworonoga, Jerzy B. Lublinianin przekonywał, że kundelek uciekł mu dzień wcześniej. Okazało się, że kłamał, aby ukryć swoją zbrodnię.

– Wszystkie ustalenia dokonane przez operacyjnych jednoznacznie wskazały, że związek z przestępstwem ma właściciel czworonoga – 33-letni mieszkaniec Lublina. Jak ustalili policjanci, mężczyzna trzonkiem łopaty pobił swojego psa, a potem żywcem zakopał w ziemi – informował wówczas kom. Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

33-latek został aresztowany. Grozi mu nawet pięć lat więzienia. Mężczyzna wkrótce stanie przed sądem. Prokuratura Rejonowa w Lublinie przesłała do Sądu Rejonowego Lublin-Wschód akt oskarżenia przeciwko Jerzemu B.

W procesie – w roli oskarżyciela posiłkowego – weźmie udział Fundacja Na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt EX LEGE. To dzięki jej apelom udało się odnaleźć świadków i doprowadzić do rozwikłania „tajemnicy” zaginięcia i skatowania niewinnego psiaka.

Zwierzęcia – mimo starań lekarzy – nie udało się uratować. Obrażenia, jakich doznał, były zbyt poważne. – Z uwagi na poważne i niosące daleko idące skutki obrażenia, lekarze podjęli decyzję o eutanazji – informują przedstawiciele fundacji EX LEGE.

 

 

(se.pl)

Komentarze: